Autor: Piotr Sęczyk
Ewakuacja monasteru do Petersburga, Moskwy i Ponietajewki
Ewakuacja guberni chełmskiej w głąb Rosji zaczęła się od południowych jej części, od 7 czerwca 1915 r. wysiedlano ludność wiejską i z miast r. od rzeki Tanewa, proces ten stopniowo przesuwał się na północ. W pierwszej kolejności ewakuowano powiaty: biłgorajski i tomaszowski, następnie deportowano powiat zamojski 15 czerwca i w tym samym miesiącu powiaty: hrubieszowski, krasnostawski, janowski i chełmski. Ludność Chełma opuściła miasto 18 lipca, z okolice Leśnej Podl. pierwsze osoby zaczęły wyjeżdżać w drugiej połowie lipca i na początku sierpnia 1915 r1.
Ewakuacja Leśniańskiego monasteru przebiegała w kilku etapach, pierwsza nastąpiła w połowie lipca 1915 r., wtedy wywieziono koleją do Petersburga wszystkie szkoły z uczniami, całe wyposażenie cerkwi również większość ikon i przedmiotów liturgicznych, cerkiewny sprzęt, relikwie z ikoną Matki Bożej Leśniańskiej. Seminarium nauczycielskie i sierociniec oraz część mniszek z Leśnej Podl. wraz z szkołami z Wirowa osiedlono w Serafino-Ponietajewskim monasterze w wiosce Ponietajewka oddalona od Leśnej o 1 641 km na wschód (506 km od Moskwy)2.
Na miejscu w Leśnej Podl. zostały tylko mniszki i posłusznice, które w pośpiechu kończyły żniwa na polach, następnie składano na wagony maszyny rolnicze i produkty spożywcze, które eksportowano na wschód. Zostało jeszcze wielkie gospodarstwo rolne (ogromna ilość: bydła drobiu, królików, jedwabników itd.), z którego hodowli słynął klasztor. Życie mniszek nadal toczyło się stałym rytmem, nie opuszczano żadnych nabożeństw. Do 29 lipca/9 sierpnia 1915 r. nie zaobserwowano ruchu wojsk i bieżeńców (uciekinierów) w Leśnej Podl., dochodziły tylko niepokojące informacje z Białej Podl. o zniżających się austriackich oddziałach.
Ihumenie chciały koniecznie zlikwidować całe gospodarstwo rolne, aby nic nie pozostało Niemcom. Wszystkie mniszki przewidywały, że jeszcze miesiąc pozostaną w klasztorze, w razie niebezpieczeństwa w Białej Podl. miały czekać przygotowane obszerne wagony. Dnia 30 lipca/12 sierpnia 1915 r. rano matuszka udała się do Białej Podl. w celu załatwienia transportu dla mniszek, które miały odwieź je do Brześcia nad Bugiem. Okazało się, że carska administracja nie przydzieliła monasterowi żadnych wagonów, pozostały do użytku tylko ciężarówki. W tym czasie okolica wydawała się jeszcze bardzo spokojna, ihumenia Katarzyna nie zauważyła żadnego zamieszania.
Nikt się nie spieszył z wyjazdem, wieczorem tego dnia do Leśnej Podl. przyjechał Anastazy bp lubelski, który pobłogosławił i uspokoił mniszki, nie przewidywał jeszcze ewakuacji klasztoru, obiecał, przejeżdżając przez Brześć Litewski, o postaranie się przydzielić monasterowi środki transportu. Planowano, że 31 lipca/ 13 sierpnia rano matuszki pojadą do Brześcia konnymi wozami, a w sierpniu po mniszki przyjadą samochody i podążą za nimi w 2 lub 3 sierpnia (15 lub 16 sierpnia). Zachowały się wspomnienia, prawdopodobnie jednego z prawosławnych duchownych przy Leśniańskim monasterze, który swoje przeżycia opublikował w cerkiewnym czasopiśmie w Moskwie:
Już ciemniało, kiedy cała wspólnota do 300 osób zebrała się na wpół ciemnej domowej cerkwi (cerkiew św. Zofii) gdzie wszedł biskup. Na przodzie stały posłusznice ich młode twarze w białych i ciemnych szatach skupiały smutek, dalej w rzędzie riasofornice i mistrzyni nowicjatu. Wielu z nich przeżyło lepsze lata swojego życia w klasztorze lata jasności, młodzieńczego porywu, samozaparcia i modlitwy. Było wśród nich wiele mniszek, które przeznaczyły swoje życie klasztorowi, tutaj pracowały, tutaj się postarzały, tutaj miały nadzieję oddać Bogu ducha w ojczystych murach swojej wspólnoty. W szeregach mniszek leśniańskich znajdowały się siostry z sąsiednich guberni, które przybyły na Chełmszczyznę i pokochały ją, tak jak duchowną swoją ojczyznę. Większość członków monasteru była rodowitymi mieszkańcami Chełmszczyzny i Podlasia, a teraz przezywały one zgrozę, rozłąkę z ojczyzną-matką z ziemią, na której się urodziły i z wspólnotą, dla której one oddały swoje życie i duszę. Jakie to były straszne nie do wyrażenia minuty, w ciemnej świątyni królowała śmiertelna cisza. Cicho było wszędzie wokół klasztoru, dzienne prace zostały zakończone, ucichł łoskot wojska, był cichy ponury, ciepły wieczór. Tylko w cerkwi na miejscu wieczornej modlitwy panowała mroczna, przerażająca cisza. Twarz Bogarodzicy oświetlono lampadkami, wydawała się nie wyrażać boleści. Nagle weszły i stały obie zapłakane ihumenie, na ambonę cicho wstąpił bp Anastazy i skierował do wszystkich szczere słowa zachęty i pocieszenia. Płynęły łzy z oczów wszystkich kobiet, których boleść przepełniała serca. Przy pierwszych słowach biskupa usłyszeć można było z ciszy coraz głośne szlochy. Kiedy wszyscy uklękli żeby zanieść ostatnią modlitwę, do przenajświętszej Bogarodzicy, głosy kobiet drżały i przerywały się od łez. Do końca życia nie zapomnę tej fali żałości, miłości i wiary z jaką śpiewała cała cerkiew – świętą i ukochana pieść Chełmszczyzny Pod Twoju miłost pribiegajem Bogorodice Diewo. W nocy 30 na 31 lipca (wg kalendarza gregoriańskiego 12 na 13 sierpnia) nikt nie spał i nie kładł się do łóżka, szło gorączkowe pakowanie się. Na początku wszyscy mieli być przygotowani do wyjazdu o godz 1:00 w nocy, oczekiwano na przyjazd samochodów przysłanych od biskupa, który radził matuszkom aby szybko wyjeżdżać i pośpiesznie wychodzić pieszo 31/13 sierpnia rano i kierować się do Brześcia Lit. przez Białę Podl. Władze administracyjne obiecały wysłać transport dla sióstr. Nazajutrz wczesnym rankiem 31/13 sierpnia w Leśnej Podl. zaobserwowano nadzwyczajne zjawisko, wszystkie drogi i monasterski plac zostały zapełnione wojskami, od południa rozszerzała się wojna. W południe ucichły odgłosy walk i niektóre oddziały wojska zaczęły zajmować budynki monasteru, w których trwała jeszcze zwykłe klasztorne życie. Niektórzy wojskowi wynosili ostatnie bagaże z klasztoru i szpitala: meble – wszystkie białe zapasy, naczynia, zdecydowanie całe gospodarstwo. Nie było możliwości wywieść wszystkich książek i ikon, matuszki zostawiły większość swoich rzeczy, wzięły niezbędne drobiazgi z kancelarii i antymisy. Około godziny 11:00 mniszki zebrały się ostatni raz w soborze, gdzie został odprawiony molebien, nie można wyrazić słowami wszelka boleść, żal tych ostatnich minut, drogiej świątyni w majestatycznym wspaniałym chramie. W wielkiej świątyni gdzie wszystkie mniszki zostały postrzyżone (obłóczyny) i przeżywały największa radość, biedne siostry płakały tak, że na końcu molebienu ich płacz zagłuszał śpiew i cała wielka świątynia napełniła się: westchnieniami, jękami i szlochem. Głośno płakały: chełmskie kobiety i bieżeńcy, którzy w tym czasie przypadkowo przyszli do klasztoru pod opiekę Carycy Niebieskiej. Łzy pojawiły się w oczach żołnierzy, to był moment strasznej niewypowiedzianej żałoby. W tym czasie pojazdy czekały już na zewnątrz, nie było ich wystarczająco, ledwie nieduża część mniszek zmieściła się do transportu, reszta poszła pieszo na przedzie. Nastąpiła minuta odjazdu, wszystkie pojazdy stały w jednym szeregu, czekały na bagaż ihumeni. Siostry siedziały z rzeczami i znowu nastała okropna cisza, a w około panował pozorny spokój. Wojna, w tym czasie ucichła, nie było niczego nadzwyczajnego, był cudowny, słoneczny dzień, ludzie nie wierzyli, co gdzie tak blisko szaleje wojenna groza. Rzeczywiście trzeba było porzucić tę rodziną wspólnotę, zostawić wszystko, uciekać od zaczętych prac, rozstawać się ze wszystkim tak gwałtownie dokładnie, jak w groźny dzień starszego sądu Bożego. Odjazd okazał się niepojętny, niezrozumiały, ukazał się pojazd, w którym siedziały obie, biedne ihumenie z zapłakanymi oczami, zastygnięte od żalu, udręczonymi twarzami. Ich pojazd wyjechał na przód, przełożone ostatni raz obejrzały się na wrota klasztoru i uczyniły znak [krzyża] i pochód ruszył, jak żałobna procesja, serce nie może wyrazić zgrozy, żalu i dusza nie mogła uwierzyć w rzeczywistość rozłąki szczególnie w ten jasny, słoneczny poranek, kiedy dookoła królował spokój. Tylko przy wyjeździe na szos łączącą Janów Podl. z Białą Podl. gwałtownie zmieniła się sytuacja. Dalej mniszkom przyszło jechać 5, 6 wiorst wśród strasznego tłoku, chaosu i ogromnej ilości wozów, ciężarówek, samochodów, wszędzie unosiła się zasłona gęstego czarnego pyłu. W Białej Podl. okazało się, że nie ma transportu dla klasztoru, nagromadzenie wojska i narodu było jeszcze większe, nastrój jeszcze gorszy. Przed naszym przyjazdem wybuchły bomby [rzucone] z aeroplanów, były ofiary. Mniszki zajęte zostały szpitalem, zmęczone siostry rozłożyły się na odpoczynek pod niebem na gołej ziemi w ogrodach i w budynkach. I tak przypominały o swojej wędrówce, smutku obraz starotestamentowych wygnańców, płaczących o swoim Syjonie. Około 15:00 matuszkom udało się załatwić transport dla siebie do Brześcia nad Bugiem, którym wyjechały pospiesznie. Reszta sióstr poruszała się pieszo za nimi po szosie jeszcze niezatłoczonych od rosyjskich wojsk. To była naprawdę droga krzyżowa dla wyczerpanych ciał i dusz sióstr. Tak przeszli one około 20 wiorst póki już późnym wieczorem zatrzymały się na odpoczynek, wtedy podjechały pod nie samochody i w dwie godziny zawiozły ich na brzeski dworzec kolejowy, tam na ich czekały wagony. Tak zakończyła się pierwsza i ciężka część ich smętnej drogi 3.
Po opuszczeniu Leśnej Podl. i okolic przez carskie wojska, do miejscowości wkroczyły oddziały austriackie, które ograbiły monaster. Po ich przemarszu dalej na wschód, miejscowa ludności energicznie przystąpiła do rozdysponowania między siebie opuszczonego majątku klasztoru.
W połowie sierpnia 16-17 1915 r. do Leśnej wkroczyła I Brygada Legionów Piłsudskiego pod dowództwem kpt. M. Śniadowskiego od strony Sitnika, żołnierze usunęli sprzed głównej cerkwi prawosławne drewniane krzyże, następnie został zdemontowany i spalony krzyż postawiony na pamiątkę wydzielenia Chełmszczyzny z Królestwa Polskiego (został on przyniesiony w 1912 r. podczas jednej pielgrzymki mieszkańców z Zabłocia nad Bugiem). Sobór Podwyższenia Krzyża Św. wyświęcono przez kapelana oddziału na rzymsko-katolicką świątynię5. Oficer S. Żmigrodzki pisał w pamiętniku 16 sierpnia 1915 r.: Z Worgul wysłany zostałem przez Komendę w asyście kilkunastu kawalerzystów celem restytuowania klasztoru (…). Cerkiew i klasztor zastałem już splądrowany przez Austriaków (…) kapelan 2 Pułku Piechoty ks. Henryk Ciepichałł odprawił nabożeństwo i wygłosił kazanie, na którym ludzie ze wzruszeniem płakali. A Strug pisał o swoim pobycie w Leśnej pod datą 21 sierpnia 1915 r.: na nasze nieszczęście znaleźliśmy baryłkę gorzałki zostawioną przez mniszki. Gorzała była diabelnie wojenna na denaturacie. Wielu jej spróbowało i ja też. Całe życie będę ją pamiętał. Zemściły się mniszki na nieprzyjacielu4.
Z przyczyn technicznych i braku czasu, mniszki nie zdołały wywieźć wszystkich rzeczy, szczególnie użytku codziennego: naczyń kuchennych, żeliwnych garnków itd. Przez następne kilka lat doszczętnie ogołocono budynki klasztorne, rozbierając kominy z kafli.
Mniszki z Leśniańskiego monasteru zostały podzielone na kilka grup, część udała się do Petersburga na Leśne Podworie nad rzeką Czarną, 40 mniszek trafiło do monasteru św Jana w Petersburgu na Karpowkie, reszta do monastyru Serafima-Ponjetawskiego do Ponietajewki. Po przeniesienie klasztoru na nowe miejsce w stolicy Rosji, wznowiono dawne święta np. Podwyższenie Krzyża św. na który w 1916 r. przyjechał z Moskwy bp Serafin6.
1Prichodskoje duchowienstwo i pastwa chołmskoj jeparchii [w:] ChCZ, nr 2, 15. 01. 1916, s. 30-33.
2Ponietajewka – miejscowość leżąca w Rosji 1 626 km od Białej Podlaskiej, od Moskwy na wschód 506 km. W wiosce w 1864 r. został założony żeński monaster przez córkę generała-majora E. A. Kopjewa na cześć Serafina Sarowskiego, po pięciu latach wspólnota otrzymała tytuł monasteru. Na terenie klasztoru przechowywano cudowna ikonę Matki Bożej Znamienie napisaną w 1879 r. Monaster został zamknięty w 1925 r.; ChCZ, nr 14, 15. 07. 1916, s. 279.
3Poslednije dni w pokinutoj Chołmszczinie [w:] ChCZ, nr 2, 15. 01. 1916, s. 27-30.
5J. Geresz, Leśniański sługa, Międzyrzec Podlaski 2013, s. 73.
4Sz. Kalinowski, Legiony 100 lat temu w Drelowie i Leśnej Podlaskiej [w:] „Echo Katolickie”, nr 35(1052), 27 sierpnia-2 września 2015, s. 23.
6Jeparchialnaja chronika [w] ChCZ, nr 14, 15. 07. 1916, s. 279.; M. J. Eduardowicz, Wsiemirnaja mjatieżiewojna, Moskwa 2004, s. 315.